Sprawiedliwy Handel a walka z niewolnictwem
Dzięki uprzejmości Pani Elżbiety Buczkowskiej prezentujemy ciekawy wywiad z Kevinem Balesem – osobą zaangażowaną w projekt Free the Slaves (Wolność dla zniewolonych). W wywiadzie Kevin odnosi się m.in. do tego w jaki sposób Sprawiedliwy Handel chroni ubogich producentów przed współczesnymi formami niewolnictwa.
EB: Czy Pana zdaniem wysiłki mające na celu zmniejszenie ubóstwa w krajach Trzeciego Świata poprzez dostarczanie informacji na temat międzynarodowego handlu oraz funduszy przeznaczonych na inicjatywy rozwojowe pomagają w walce z niewolnictwem?
Kevin Bales: To bardzo ważne pytanie. Krótka odpowiedź na nie brzmi „tak”, jeżeli właściwe informacje docierają do właściwych obszarów międzynarodowego handlu i rozwoju. To ważne pytanie, zważywszy, że chociaż miliardy dolarów ze środków pomocowych i transakcji handlowych płyną z bogatego świata do świata rozwijającego się, większość ludzi zajmujących się prawami człowieka koncentruje się na kilku milionach dolarów zebranych i przeznaczonych konkretnie na polepszanie praw, nadawanie praw kobietom lub budowę społeczności. Jest to właściwe, jednak biorąc pod uwagę, że przepływ środków jest o wiele większy w przypadku pomocy rządowych i handlu, ruch antyniewolniczy musi się uważnie zastanowić w jaki sposób kształtować go tak, by uzyskać maksymalny pozytywny wpływ na prawa i rozwój. Rząd i organizacje pozarządowe w Brazylii wykonują świetną robotę tego typu, monitorując zarówno pomoc, jak i inwestycje zagraniczne. Eliminują spółki, które wspierają niewolnicwo poprzez zakup surowców
z niewłaściwych źródeł i umieszczają je na „brudnej liście” dostępnej w Internecie. Śledzą przepływ surowców od źródła do miejsca eksportu i wymagają od spółek podjęcia odpowiedzialności. Jednak to dopiero początek i organizacje o zasięgu światowym, kierujące handlem i kształtujące go, takie jak WTO i MFW, również muszą zacząć patrzeć na swoje projekty i procedury z perspektywy walki z niewolnictwem.
EB: W jaki sposób wymóg organizowania się w spółdzielnie stawiany rolnikom przez Fair Trade zmniejsza ryzyko zaistnienia niewolnictwa?
Kevin Bales: Kiedy drobni rolnicy przystępują do spółdzielni, stabilność i bezpieczeństwo w ich życiu drastycznie wzrasta. W spółdzielni ich gospodarstwo staje się częścią większej całości, co zapewnia swego rodzaju ubezpieczenie przed fluktuacjami na rynku międzynarodowym. Co więcej, będąc zrzeszonym w spółdzielni, rolnik ma dokąd zwrócić się o radę, a nawet ochronę, jeśli to konieczne. W rezultacie takiemu rolnikowi grozi o wiele mniejsze niebezpieczeństwo popadnięcia w skrajną bezbronność lub nędzę, które uczyniłyby go łatwym łupem dla handlarzy ludźmi i właścicieli niewolników. Jednocześnie, chociaż wydaje się nieprawdopodobne, by jakikolwiek właściciel ziemski pragnący przynależeć do spółdzielni był równocześnie zainteresowany korzystaniem z pracy niewolniczej, inspekcje wiodące do przyznania statusu Fair Trade umożliwiają między innymi upewnienie się, że produkowane dobra są wolne od niewolnictwa.
EB: Czy jako świadomy konsument uważa Pan znak FAIRTRADE za gwarancję tego, że oznakowany produkt jest nieskalany niewolnicwem?
Kevin Bales: Jednym słowem, „tak”. Żaden system nie jest doskonały, a niewolnictwo jest tajonym przestępstwem, więc istnieje możliwość, żeby jakiś produkt wytworzony pracą niewolniczą przedostał się przez system Fair Trade nie wykryty. Mimo wszystko, zważywszy na inspekcje, wzajemne wsparcie i nadzór spółdzielni, a także edukację na temat norm prawnych i ochrony środowiska, szerzoną przy udziale Fair Trade, ruch Fair Trade jest jednym z najlepszych sposobów na uniknięcie jakichkolwiek dóbr wytworzonych przez niewolników.
EB: Na koniec, jak zdefiniowałby Pan Społeczną Odpowiedzialność Biznesu? [CSR – Corporate Social Responsibility] Jakie korzyści przynosi firmom jej przyjęcie?
Kevin Bales: Pod wieloma względami wierzę, że musimy definiować Społeczną Odpowiedzialność Biznesu w taki sam sposób, w jaki moglibyśmy zdefiniować Społeczną Odpowiedzialność Człowieka, czyli oczekiwać od spółek, rządów, szpitali, uniwersytetów, kościołów, itd., takiego samego poziomu uczciwości i odpowiedzialności wobec innych oraz wobec planety. Na poziomie podstawowym oznaczałoby to zobowiązanie do podejmowania decyzji opartych na przekonaniu, że każda decyzja ma moc oddziaływania na ludzi i planetę negatywnie lub pozytywnie (lub, przyznajmy, z rzadka, nie ma żadnego oddziaływania). Tak więc każda decyzja powinna być przemyślana pod tym względem, nie tylko pod względem jej skuteczności w osiąganiu węższych celów danej organizacji. W przypadku spółek oznacza to poszerzenie ich moralnej odpowiedzialności, tak by objęła całość produkcji, czyli nie tylko zamysł, według którego wytwarzają produkty i sposób w jaki traktują pracowników, ale również surowce i gotowe części składowe, które do nich trafiają. Jaki wpływ na ludzi i środowisko ma ich wydobycie i produkcja? Kiedykolwiek jest to możliwe, należałoby również zadać sobie pytanie: nawet jeśli nie poczyniliśmy żadnych szkód, jak możemy sprawić, by cały nasz łańcuch zaopatrzenia wywierał wpływ pozytywny? Nie jest to łatwa, ani „normalna” praktyka w biznesie, lecz staje się koniecznością i musi stać się normą, w przeciwnym wypadku nie przestaniemy postępować na drodze degradacji środowiska i ludzkiego ubóstwa. Konsumenci, jeśli dadzą radę wznieść się ponad slogan „najtańsze jest najlepsze” (wpychany im do gardeł przez spółki, które zazwyczaj poświęcają najmniej uwagi prawdziwym wpływom własnej produkcji), zrozumieją, że autentyczna Społeczna Odpowiedzialność Biznesu nie tylko przyniesie im zadowolenie z rzeczy, które kupują i których używają, ale ostatecznie uczyni lepszym także ich życie.
Data publikacji: 25 października 2009