Fairtrade wchodzi do krajów bałtyckich
W dniach 19-20.11.2008 odbyło się w Wilnie seminarium “Fairtrade goes Baltic” będące kolejnym z cyklu spotkań nt Fairtrade w krajach bałtyckich, które mają szansę utworzyć nową, klastrową strukturę w ramach Fairtrade Labelling Organisation.
Zostało ono zorganizowane przez litewskie i estońskie organizacje ekologiczne (w tym Estonianian Green Movement będący jednocześnie lokalną organizacją Fairtrade i członkiem FoE Europe), Association for Promoting Fairtrade in Finland oraz Transfair Germany.
Pierwszy dzień poświęcony był działalności NGOs, drugiego dnia odbyło się śniadanie dla mediów oraz spotkanie ze sprzedawcami.
Litewscy ekolodzy dopiero rozpoczynają swą działalność promocyjną w zakresie sprawiedliwego handlu, ale już teraz dzięki wsparciu ambasady holenderskiej, wydali materiały promocyjne w swym języku, np. pocztówkę z adresami miejsc, w których można nabyć produkty Fairtrade.
Interesujący sposób na promocję Fairtrade zaprezentowali Finowie – krótki spot reklamowy, na którym Miss piękności pytana „co najbardziej lubisz robić?” odpowiada „– robić zakupy”. Po chwili konsternacji konferansjer gali mówi „wspaniale…” i pyta „a jak pomagasz ubogim na świecie?” „– robiąc zakupy!”, po czym pojawia się znak FAIRTRADE.
Niemniej zabawne i ciekawe były materiały, na których Fairtrade promowany jest w inny sposób niż jesteśmy do tego przyzwyczajeni. I tak na jednym obrazku banan leży w hamaku a na innym widzimy ziarenka kawy wylegujące się w plażowych fotelach co ma pokazać, że towary wyprodukowane w sposób etyczny, przez zadowolonych ze swej pracy rolników, są lepsze i smaczniejsze.
Inny, ale także bardzo oryginalny model promocji produktów Fairtrade zaprezentował Estonian Green Movement, który postanowił przełamać schemat materiałów promocyjnych, na których widzimy głównie uśmiechniętych rolników z krajów Południa. Aby trafić do stosunkowo patriotycznych Estończyków wymyślili pocztówki z napisem, który można przetłumaczyć jako „Dobre jak estońskie”. Na jednej z nich widnieje banan ze znakiem FAIRTRADE a pod spodem, niczym odbicie w lustrze, widać zakrzywioną marchewkę. Na drugiej zaś znajduje się filiżanka kawy, w której pływa znak FAIRTRADE a pod spodem jest szklanka mleka. Pocztówki te można zobaczyć na stronie www.fairtrade.ee/component/content/article/12-sisu/sisu/96-infomaterjalid-1
Odwieczna dyskusja „sprawiedliwy handel kontra lokalna gospodarka” była częstym elementem tego seminarium. Dieter Overath – szef Transfair Germany podał przykład, że wprowadzenie miodu Fairtrade na niemiecki rynek odbyło się… przy udziale niemieckich pszczelarzy, którzy zostali przekonani przez Transfair, że zagrożeniem dla nich nie jest import na zasadach Fairtrade miodu od drobnych pszczelarzy z Południa ale masowy import taniego miodu np. z Chin.
Moja refleksja była jednak taka, że w Polsce, gdzie głównym problemem jest cena, masy konsumentów pozostaną jednak przy miodzie z taniego importu a tylko nieliczni – kierujący się innymi niż cena wartościami – przerzucą się z miodu od rodzimych pszczelarzy na miód Fairtrade.
Inną ciekawostką, którą podzielił się z nami szef TransFairu była kwestia cukru, który jest wielkim dylematem Faritrade jako, że może być produkowany lokalnie w krajach Północy (cukier buraczany) jak i importowany z Południa (cukier trzcinowy, palmowy). Cukry te mają różne właściwości, przez co cukier trzcinowy nadaje charakterystyczny smak czekoladzie mascao, ale może nie pasować do innych produktów (przekonaliśmy się o tym podczas krakowskiego Festiwalu Sprawiedliwego Handlu próbując robić watę cukrową z cukru Fairtrade).
Okazuje się, że mimo ścisłych wytycznych FLO w sprawie użycia składników Fairtrade w produktach złożonych, nowozelandzki Max Havelaar używa cukru buraczanego z Holandii, co jest odstępstwem od ogólnych zasad, lecz w tym przypadku trudno je nazwać „ukłonem w stronę lokalności”, jako że trzcina cukrowa czy palmy rośną znacznie bliżej Nowej Zelandii niż holenderskie buraki.
Paradoksalna sytuacja występuje w Meksyku, który jest zarówno krajem konsumenckim, mającym swoją Inicjatywę Licencjonująca , jak i krajem producenckim, zaliczanym do krajów Globalnego Południa. Okazuje się, że w państwie tym sprzedaje się głównie krajowe (określenie „lokalne” może być mylące, ze względu na wielkość Meksyku) produkty Fairtrade, zamykając się w ten sposób na produkty z innych, często biedniejszych krajów.
W kwestii wchodzenia Fairtrade do hipermarketów stanowisko szefa TransFairu było jasne – „ta dyskusja jest już skończona”. I faktycznie porównując asortyment i wielkość sprzedaży produktów Fairtrade w hipermarketach (także w Polsce), z wielkością sprzedaży np. w sklepach ekologicznych, trzeba przyznać, że faktycznie na dyskusję jest już za późno (co nie znaczy, że sprzedaż w sklepach ekologicznych i niszowych nie ma szans się poprawić i stać się bardziej opłacalna).
Dosyć szokująca była dla mnie wiadomość, że nie zawsze wiązanie Fairtrade z certyfikatem rolnictwa ekologicznego jest korzystne dla Fairtrade (a więc i dla najuboższych rolników). Obecnie 100% bananów i bawełny Fairtrade jest sprzedawane w Niemczech z certyfikatem „organic”. Przez to trudno, a właściwie niemożliwe byłoby przebić się na rynek komuś, kto posiada prawo używania znaku FAIRTRADE, ale nie zdołał jeszcze spełnić rygorów rolnictwa ekologicznego.
Inną ciekawostką było dla mnie to, że niedawno dystrybutorzy, z rosnącym powodzeniem prowadzący sprzedaż produktów Fairtrade, oznajmili FLO chęć wprowadzenia certyfikowanych owoców morza oraz zawnioskowali o ustalenie odpowiednich standardów. Obecne prace nad certyfikacją tej kategorii produktów mają na celu uwzględnianie standardów ekologicznych.
Dieter Overath żartobliwie zauważył, że Niemcy kupują najdroższe kuchnie i najtańsze jedzenie. Mimo to, praca TransFair i innych organizacji zaowocowała znacznym rozwojem rynku Fairtrade w tym kraju (głównie w dyskontach). Taki sukces jest jego zdaniem związany z tym, że Fairtrade nie zamyka się na żadną grupę społeczną, ale także nie wiąże się na stałe z żadną grupą wyznaniową czy opcją polityczną. Dodatkowo, ważnym elementem jest ciągła współpraca z celebrities i wsparcie ze strony VIPów (niemiecka minister pomocy rozwojowej jest „ambasadorem Fairtrade”). Dobrym sposobem na promocję są także spotkania z ambasadorami krajów Globalnego Południa, którzy biorą udział w prezentacjach produktów ze znakiem FAIRTRADE z ich krajów. Innym pomysłem wartym zaadoptowania w Polsce jest przekonanie do współpracy osób prowadzących popularne programy kulinarne w telewizji. W Niemczech i Finlandii korzystano też z „taniego marketingu” – niekonwencjonalnych akcji takich jak Banana Day czyli przebieranie się za banany i pomarańcze ze znakiem Fairtade, czy wypuszczanie balonów w kształcie banana nad miastem.
Ważną konkluzją spotkania było stwierdzenie, że podstawą sprawiedliwego handlu jest… handel, a do tego ważny jest profesjonalizm. Usłyszeliśmy przykłady dużych, bogatych krajów, w których sprzedaż produktów Fairtrade kształtuje się na znacznie niższym poziomie niż np. w maleńkim Luxemburgu, gdzie promocja prowadzona jest w sposób profesjonalny, spójny, a także dopasowany do mentalności swych mieszkańców. I pomimo, że niedawne zmiany we FLO mające na celu podniesienie efektywności systemu, zmierzają do większej centralizacji sieci i silniejszej współpracy ponad granicami, nie przekreśla to jednak konieczności istnienia krajowych struktur promujących Fairtrade i prowadzących edukację na danych obszarze kulturowym.
Linki: